Zmiany na Twitterze – początek końca czy krok w dobrą stronę?

Twitter musi się zmienić – to fakt. Ten portal ma obecnie ponad 300 milionów użytkowników na całym świecie, a nadal nie zarabia. Co więcej, Twitter notuje całkiem pokaźne straty, w trzecim kwartale poprzedniego roku miał aż 132 miliony dolarów na minusie! Nic dziwnego, że zarządzający chcą zmienić „ćwierkacza”, dać więcej miejsca reklamodawcom i wprowadzić rewolucję, która przyciągnie nowych użytkowników. Jak będą wyglądać nowości? Po pierwsze zniknie limit znaków (no dobra, w sumie nie zniknie, ale 140 znaków zamieni się w 10 tysięcy), a timeline, czyli taka facebookowa tablica, przestanie być wyświetlana w sposób chronologiczny.

Chronologia – najważniejsza zmiana na Twitterze

Jako Noril możemy mieć lekkie powody do optymizmu, bo być może narodzi się portal potrafiący przeciwstawić się społecznościowej hegemonii Facebooka, tym samym stwarzając nowe możliwości promocji marki. Napisałem „lekkie powody do optymizmu”, ponieważ tak naprawdę nie wiemy czy zmiany wpłyną wyjątkowo dobrze na wyniki Twittera. Jedno wiem na pewno – przygotowywane zmiany mogą popsuć ten portal starym twitterowiczom. Ja, jako osoba mająca konto na TT od września 2013 i kilka tysięcy tweetów na koncie, już chyba mogę się za kogoś takiego uważać. 🙂 Naprawdę obawiam się, że Twitter straci funkcjonalności, które uwielbiam. Po pierwsze, jako fan sportu używam tego portalu niczym eksperckiego studia na żywo. Mam komentarze znanych dziennikarzy, sportowców, widzę na bieżąco memy z oglądanego meczu czy powtórki najważniejszych akcji. Jeżeli przeoczę coś ważnego w telewizji, to na Twitterze za chwilę będę mógł to zobaczyć. I to jest ogromna siła. Zaburzenie chronologii ułatwi korzystanie z TT nowym użytkownikom, ale może odebrać jeden z atutów, przyciągających obecne 320 milionów. Komentowanie na żywo, bycie na bieżąco, ogromna opiniotwórczość – tym żyje Twitter. Tak naprawdę tylko to ostatnie nie zginie. Kto skorzysta na zmianie chronologii? Przede wszystkim reklamodawcy, którzy będą wyświetlać się częściej i wyżej, a ekspozycja ich płatnych wpisów poprawi się. Z drugiej strony firmowe konta zmuszone zostaną do walki o darmowe zasięgi, tak jak ma to miejsce na Facebooku. Teraz każdy tweet docierał do wszystkich obserwujących, którzy byli w danym momencie zalogowani. Po zmianach o tym, co zobaczymy, zadecyduje algorytm. Jak będzie wyglądało sortowanie treści? Tego jeszcze nie wiemy, ale coś czuję, że okaże się to zbliżone do rozwiązań Facebooka. Czyli im więcej naszych interakcji z danym kontem, tym częściej widzimy jego wpisy. Zacznie liczyć się regularność tweetowania i zaangażowanie budowane przez administratora danego profilu.

A co ze znakami?

Ok, jedną zmianę już mamy ocenioną (z mojej perspektywy na razie negatywnie), to teraz czas na limit znaków. Często brakuje mi dwóch słów, żeby skończyć myśl i zaczynam kombinować jak napisać to inaczej. Szczerze? Takie ograniczenie denerwowało na początku, teraz jest to zupełnie normalne. Powoduje, że trzeba pomyśleć co chcemy przekazać, skondensować wpis. Po zmianie tweety się rozwleką, ludzie zaczną się rozpisywać. To dobre, bo będzie można używać Twittera jako prywatnego bloga, dłużej wypowiedzieć się na jakiś temat. Złe z kolei jest to, że, tak jak przy pierwszej zmianie, może zatracić się rzecz najważniejsza na tym portalu – szybkość reakcji i dynamiczne wymiany zdań. Chociaż plan przewiduje wyświetlanie 140 znaków i otwieranie reszty po kliknięciu w przycisk typu „zobacz więcej”, więc być może dynamikę uda się zachować. Zniesienie limitu znaków ma szansę wypalić, nawet wśród stałych bywalców. Boję się jednego, że polityczny Twitter stanie się kompletnie niestrawny i przelany hejtem, który nie będzie hamowany żadnymi ograniczeniami. Ale ten portal ma jeden plus, jeśli nie obserwujesz danej grupy, to niewiele jej wpisów do ciebie dotrze. 🙂

Czy zmiany na Twitterze zadziałają?

Zmiany są nieuniknione i mam świadomość, że zawsze przerażają. Pamiętam jak zmieniał się Filmweb, Wirtualna Polska, Facebook czy Nasza-Klasa. Na początku zwykle był problem, ale po chwili udawało mi się przyzwyczaić. Pewnie z Twitterem będzie podobnie, chociaż… nie jestem o tym w 100% przekonany. Tu nie szykuje się przemiana, delikatny lifting designu strony. Tym razem dostaniemy rewolucję, skręt o 180 stopni. Po trzęsieniu ziemi wyłoni się zupełnie nowy portal. Czy uda się go ujarzmić? Okaże się w najbliższych miesiącach. Mam wrażenie, że wszystkie nowości skierują Twittera w kierunku Facebooka. Wydaje się to logiczne z punktu widzenia biznesowego, jednak problemem może być znalezienie wartości dodanej, czegoś co skłoni użytkowników fejsa do założenia konta również na TT.